To bodaj najbardziej niedoceniony film amerykański lat 80 - genialne dialogi, super aktorstwo w głównych i drugoplanowych rolach, znakomity humor, świetna reżyseria, bardzo fajna muzyka. Niefortunna była data premiery w tym samym okresie, co pod pewnymi względami podobny "Rain Man", który zdominował box-office, i przez to film nie tak znany, jak być powinien.
Bez przesady. Nie dewaluujmy pojęcia "arcydzieło". Film jest dobrze zrobiony i zagrany, dostarcza przyjemnej rozrywki, ale nic ponadto. Do historii kina nie przejdzie.
totalnie się nie zgadzam, dialogi w tym filmie są zabójczo błyskotliwe, wybitne, reżysersko i aktorsko to też świetna robota (De Niro nigdy nie był lepszy w komedii, a Grodin jest rewelacyjny, a i tak szoł kradnie John Ashton jako Marvin) - powszechna opinia jest taka, że film jest bardzo niedoceniony (wystarczy wpisać na google "midnight run underrated")
Być może rzeczywiście jest to najlepszy komediowy występ De Niro. Nie wiem, bo większość komedii z jego udziałem budziła we mnie uczucie zażenowania tym, że taki aktor rozmienia się na drobne w takich bzdetach i wyłączałem je najdalej po dwóch kwadransach. Tak czy owak jest to tylko porządnie zagrana rola, a nie Kreacja Aktorska, za którą dostaje się nagrody na festiwalach i o której dyskutuje się w szkołach filmowych. Na liście największych osiągnięć De Niro też jej raczej nikt nie wymieni.
Błyskotliwymi dialogami odznaczają się tysiące filmów, od ekranizacji sztuk Tennessee Williamsa po dokonania braci Coen i Tarantino. Film to sztuka audio-wizualna (z naciskiem na ten drugi element) i o jego randze decydują jednak inne kryteria niż dialogi. A pod względem realizacyjnym "Zdążyć przed północą" niczym szczególnym się nie wyróżnia – ot, solidne rzemiosło, na poziomie "Mistrz kierownicy ucieka".