Przecież to jest pomysł na jeden odcinek paździerzowego sitcomu. Góra jeden odcinek. Góra półgodzinny. Wszystko zostało oparte na jednym pomyśle, który obnaża wszystkie swoje niedorzeczności i mielizny już po kilku scenach, a mimo to ten nieśmieszny żart jest okrutnie wleczony przez ponad 2h. Psychologia postaci - wszystkich prócz głównego bohatera, którego nb. Sellers oddał przerażająco świetnie, czasami jakby w ogóle nie grając - to przedszkole, nie wiem, może chodziło o obśmianie amerykańskich elit, arystokracji i polityków, ukazanie ich jako skończonych durniów, ale w satyrę czy ironię też trochę trzeba umieć, żeby to miało sens czy dało efekt. No i ta biedna S. MacLaine. Scena masturbacji na skórze niedźwiedzia musiała być dla niej straszliwie upokarzająca. Czułem jej zażenowanie każdą komórką mojego ciała.